niedziela, 3 maja 2015

List

Ukochana!

Piszę do Ciebie, bo wiem, że gdy będziesz czytać ten list, mnie już nie będzie. Postanowiłem wyjechać daleko stąd, by raz na zawsze pozbyć się tych natrętnych myśli z mojej głowy. 
Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Siedziałem w przedziale pociągu do Hogwartu, kiedy Ty się pojawiłaś. Weszłaś, jakbyś mnie znała i zapytałaś się o ropuchę Neville'a. Skąd ja niby miałem wiedzieć gdzie jest ta durna ropucha? Potem nie było lepiej - puszyłaś się i wymądrzałaś, jakby świat należał do Ciebie. Teraz wiem, że należał, przynajmniej mój świat...
Zaprzyjaźniliśmy się, ale dla Ciebie to zawsze była tylko i wyłącznie przyjaźń. Z mojej strony to zawsze było coś więcej. Ty tego nie dostrzegałaś, albo nie chciałaś dostrzegać. Sam nie wiem. Przez siedem długich lat zawsze trwałem u Twego boku. Wspierałem Cię, wysłuchiwałem, wierzyłem w Ciebie. Później skończyliśmy szkołę. Ty wyszłaś za Rona, ja ożeniłem się z Ginny. Byłem pewny, że to pozwoli mi o Tobie zapomnieć. Wierz mi, myślałem że ją kocham. Może nawet kochałem. Była cudowna - wiedziała, że nie jest tą jedyną, że w głębi serca skrywam kogoś innego, ale nie wypominała mi tego. Okazywała mi miłość i oddanie, jakiego się po niej nie spodziewałem. Rozpieszczała mnie, dla mnie odrzuciła propozycję współpracy z Reprezentacją Anglii i została zwykłą komentatorką sportową. Myślisz, że to doceniłem? Uważałem, że to normalne. 
Żyłem u jej boku, albo raczej trwałem u jej boku- nieobecny i smutny. Zawsze gdy Cię widziałem, moje serce tańczyło sambę. Wtedy pojawiał się Ron, a ono pękało na milion drobnych części. Nie umiałem go złożyć sam. Zawsze pomagała mi w tym Ginny. Jej też nie przychodziło to z łatwością. Ale zawsze cierpliwie, kawałek po kawałku sklejała moje serce. Jednak ono nie było już takie samo. Dlatego się wyprowadziliśmy. Daleko od Was i tego bólu.
Żyłem z nią, albo raczej obok niej przez dziesięć lat. Wtedy przyszło najgorsze. Diagnoza. Ginny poczuła się źle, od razu zawiozłem ją do Munga. Jednak oni nie wiedzieli co się dzieje, mówili, że to nic magicznego, że złapała jakąś mugolską chorobę. Kazali mi uzbroić się w cierpliwość i zaczęli eksperymentować. Dokładnie, eksperymentować. Po dwóch tygodniach nie wytrzymałem. Stwierdziłem, że skoro to choroba Mugoli, potrzebny nam mugolski lekarz. Używając wszelkich możliwych koneksji w świecie magii, wypisałem ją ze szpitala. Zawiozłem Ginny do najlepszego specjalisty w Anglii. Do tej pory żałuję, że zrobiłem to tak późno. Wiesz co mi powiedzieli? Że ona umiera, że został jej najwyżej miesiąc życia. Miała raka. Chorobę na którą nie powinni zapadać czarodzieje czystej krwi. Dlaczego więc ona umierała? Nie mogłem się z tym pogodzić. Zrozumiałem, że kochałem ją. Naprawdę i szczerze kochałem. Ty nadal byłaś w moim sercu, ale Ginny jakoś udało się zawładnąć nim. Ale było za późno. Wtedy, kiedy odkryłem co jest dla mnie naprawdę ważne, ta ostatnia iskierka wypaliła się i zgasła. Zostałem zupełnie sam na tym świecie. Bez celu i bez chęci do życia.
Piszę do Ciebie mój ostatni list, żebyś wiedziała, żebyś zrozumiała...

Żebyś tęskniła.
Harry



**************

Krótko i mało treściwie. Nie wiem, jakoś ostatnio wszystko co napiszę sprowadza się do smutnego zakończenia.