czwartek, 10 lipca 2014

Wspomnienia Minerwy McGonagall

Witajcie! Znajdują się tutaj sceny erotyczne i chyba to jedyne opowiadanie w jakim je umieszczę. Ciężko było je napisać, a do tego to jeszcze lesbijskie sceny. Nie bądźcie zbyt surowi. Czekam na opinie: te pozytywne, ale także i te negatywne. Notki na tym blogu będą się pojawiać rzadko- tylko wtedy kiedy będę miała wenę;) W propozycjach piszcie o jakich parach chcielibyście poczytać. Z pewnością wezmę to pod uwagę. A teraz życzę miłego czytania!
Rozdział zbetowany przez may jailer ;)

************

Żad­na wiel­ka miłość nie umiera do końca.
Możemy strze­lać do niej z pis­to­letu lub za­mykać
w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc,
ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć.



Pamiętam to jak dziś. Byłam świeżo po Hogwarcie - bez celu, planów na przyszłość i bez przyjaciół. Ja - wzorowa uczennica, prefekt naczelna, ułożona i może zbyt poważna jak na swój wiek. Nie potrafiłam nawiązywać znajomości ani nawet otworzyć się na ludzi.
Wtedy przyszedł do mnie Dumbledore we własnej osobie. Objął stanowisko Dyrektora Hogawartu, a mnie chciał zwerbować jako nauczycielkę transmutacji. Zgodziłam się, oczywiście. Czemu miałabym tego nie zrobić? Pracować w Hogwarcie, przekazywać swoją wiedzę przyszłym pokoleniom, a co najważniejsze - współpracować z największym magiem naszych czasów. Któż by tego nie chciał? Chyba tylko głupiec by odmówił.
Muszę przyznać, że moje początki tam nie były za dobre - nie byłam lubiana ani przez nauczycieli, ani przez uczniów. U tych ostatnich, mimo zbliżonego wieku (muszę przyznać, że byłam drugim najmłodszym nauczycielem w Hogwarcie. Pierwszym był, oczywiście, Dumbledore, który zaczął nauczać zaraz po otrzymaniu wyników owutemów) budziłam strach i może nawet lekkie współczucie. Ale co w tym złego? Uczniowie muszą się bać swoich profesorów - inaczej studenci weszliby nam na głowę.
Cieszył mnie taki stan rzeczy - przynajmniej wtedy. Szybko też awansowałam. W rok ze zwyklej nauczycielki stałam się opiekunem Gryffindoru. Żaden awans, powiadacie? Moim marzeniem jako Gryfonki zawsze było zostanie opiekunem swojego domu, mimo że nie wiązałam początkowo swoich planów z Hogwartem. Dziwne, prawda?
Ale nie o tym miałam mówić. Wracając do sedna sprawy - objęłam to stanowisko, ponieważ poprzedni opiekun odszedł na emeryturę - poczciwa pani Plumb była już schorowana, a reumatyzm dokuczał jej tak, że nie była w stanie dalej nauczać swojego przedmiotu. Do tej pory uczyła studentów latania na miotle, jednak co to za instruktor, który nie potrafi na nią wsiąść?
Wtedy tez pojawiła sie Ona.
Tamtego dnia przechadzałam sie po korytarzach w poszukiwaniu kapitana drużyny Gryfonów (nigdy nie mogłam go znaleźć, kiedy był potrzebny), kiedy ją zobaczyłam. Od razu przykuła moją uwagę - stała przy drzwiach wejściowych i rozglądała sie niepewnie. Wiedziałam, że nie jest uczennicą - znałam wszystkich uczęszczających do Hogwartu. Musiała zatem być kandydatem na wolny wakat. Podeszłam do niej i odpłynęłam. Zatraciłam się w jej jastrzębich oczach, tak przenikliwych, że miałam wrażenie, iż potrafi na wylot przejrzeć moją duszę. Nigdy nie uważałam się za bi, a tym bardziej homoseksualistkę. Zawsze podobali mi się tylko i wyłącznie mężczyźni. Ale w niej zakochałam sie od pierwszego wejrzenia. Wyobrażacie to sobie? Ja, wielka tradycjonalistka, sztywno trzymająca się reguł, idąca jasno wytyczonym szlakiem, zakochałam się w kobiecie.
- Witam, jestem Minerwa McGonagall. Jestem opiekunką Gryfindoru i uczę transmutacji. Co panią tutaj sprowadza? - przywitałam się sztywno, na co moja rozmówczyni skrzywiła się lekko. Dokładnie – „panią”, nie „ciebie”. Muszę jasno wytyczyć granice, żadnego spoufalania się. Zabiję to wszystko w zarodku.
- Rolanda Hooch, miło mi. Jestem tutaj, żeby porozmawiać z Dumbledore’em. Słyszałam, że macie wolne miejsce, a ja chętnie bym na nie wskoczyła - zaśmiała się, widząc moje uniesione brwi. Wskoczyła? Zdziwiło mnie jej słownictwo, ale jak się miałam później przekonać - taki już jej urok.
Pamiętam, że gdy się odezwała, moje ciało przeszył dreszcz - miała taki głęboki, lekko zachrypnięty głos. Głos, którego nie sposób było zapomnieć. Wskazałam ręką kierunek i szybko się oddaliłam, żeby nie musieć już na nią patrzeć ani jej słuchać.
W głębi duszy miałam nadzieję, że nie dostanie tej posady. Miałabym wtedy problem z głowy, nie musiałabym jej więcej oglądać. Czegóż chcieć więcej? Jednak stało się inaczej, za co będę dziękować Albusowi do końca życia.
Rolanda dostała posadę, a co więcej, wprowadziła się do komnat naprzeciw mnie. Nie sposób było uniknąć spotkania - widywałyśmy się w Wielkiej Sali, podczas ustalania harmonogramu meczy i treningów, a często także w drodze na i z zajęć. Nim sie obejrzałam, byłam już zakochana po uszy. Kiedy kładłam się spać, widziałam przed oczami jej twarz, kiedy wstawałam, czułam jej dotyk. Wszędzie słyszałam jej głos, czułam jej zapach. Często łapałam siż na tym, ze nasłuchiwałam jej kroków, by wyjść z komnat w tym samym momencie, co ona.
Oszalałam do reszty. Nie wiedziałam, co robić, jak się zachować. Rozważałam nawet zwolnienie się z pracy, jednak Dumbledore kategorycznie odmówił podpisania mojego wypowiedzenia.
- Nie mam wystarczającego powodu, żeby pozwolić odejść tak cennej nauczycielce jak ty - zwykł mawiać za każdym razem, kiedy napomykałam o opuszczeniu Hogwartu. Jednak ja wiedziałam, domyślał się, że przeczuwał, co się dzieje. Nic przecież nie mogło ujść jego uwadze.
Miesiące mijały, a ja powoli sie wypalałam. To uczucie mnie zabijało - wyniszczało powoli, od środka. Szybko stałam się cieniem człowieka, którym byłam. Schudłam, skora mi poszarzała, ubrania zaczęły na mnie wisieć. To zaniepokoiło Hooch.
- Co się z tobą dzieje? - często słyszałam to pytanie z jej ust. Nie mogłam odpowiedzieć, bo i jak? Miałam się przyznać, że ją kocham i brak zainteresowania z jej strony mnie zabija? Nie mogłam się na to zdobyć, nie wtedy.
Wkrótce wszystko sie zmieniło. Zmiana ta była tak niespodziewana, ze mimo oporów zgodziłam sie na nią od razu. Albo może raczej - nie oponowałam, kiedy ona nastąpiła.
Wiecie jak to jest, kiedy nie wiadomo kiedy coś wokół was zmienia się nie do poznania? Jednego dnia siedziałam samotna, rozpaczając nad swoim życiem, a następnego miałam u swojego boku moja ukochana, która bez wyraźnego powodu zaczęła się mną opiekować. Każdą swoją wolną chwilę spędzała w moich komnatach na rozmowach i próbach wmuszenia we mnie jakiegokolwiek jedzenia. Początkowo jej obecność, odczuwalna w każdym kącie, stała się czymś normalnym, czymś, bez czego nie mogłabym żyć. Nasze stosunki także przekształciły się z koleżeńskich w coś głębszego. Widziałam to, czułam to całą sobą. Żadna z nas jednak nie potrafiła się przyznać, co tak naprawdę czuje. Unikałyśmy rozmowy na ten temat jak ognia. Do tamtego dnia. Tego dnia - 20 marca 1979 roku, zmieniło się wszystko.
To był dżdżysty wiosenny wieczór. Za oknem było już zupełnie ciemno, a pojedyncze krople uderzały w okno, by po chwili spłynąć po nim niczym łza. Siedziałam wtedy w moim salonie i sprawdzałam prace uczniów. Muszę przyznać, że bawiłam się przy tym przednio - Goldberg próbował mi udowodnić, że flaming to ssak z Argentyny, a Noles upierała się, że animag to człowiek, który potrafi zmienić swoje włosy w węże. Cóż, ciekawe teorie.
Jak zwykle około ósmej zjawiła się Hooch - tego dnia miałyśmy ustalić terminy treningów Gryfonów.
Zaczęło się normalnie – rozmawiałyśmy o szansach moich podopiecznych na wygranie ostatniego, finałowego meczu. Przyznaję - szanse mieliśmy nikłe. Ślizgoni rozgromili poprzednie dwie drużyny i teraz mieli znaczną przewagę w klasyfikacji. Rolanda wierzyła jednak w Gryffindor, uwazała, że drużyna prezentuje się wyjątkowo dobrze - może szukający nie był zachwycający, ale reszta drużyny była naprawdę dobra. Szczerze mówiąc, odkąd James Potter skończył szkolę, nie wygrali ani razu. Ten chłopak był świetnym zawodnikiem.
- Jestem sędzią, muszę być obiektywna, ale mam nadzieję, że uda wam się wygrać. Uczniowie cię kochają, dajesz im motywację.
- Takie poważne słowa z twoich ust? Zaskakujesz mnie ostatnio.
- Czasami potrafię być poważna, nie zawsze tylko plotę bzdury i się wygłupiam - roześmiała się swoim charakterystycznym lekko końskim śmiechem.
Uwielbiałam jej śmiech - sprawiał, że się rozluźniałam, poprawiał mi humor. Wiele osób, w tym nauczyciele, chichotało słysząc go. Ale Hooch nic sobie z tego nie robiła, zazwyczaj śmiała się jeszcze głośniej. Kochałam to w niej - nie przejmowała się opinią innych, żyła tak jak chciała. Na zajęciach i meczach surowa i wymagająca, po godzinach pogodna i szalona. Stanowiła moje przeciwieństwo.
- Zdarza się, ze mówisz dziwne rzeczy, ale tak już z tobą jest. Zdążyłam się przyzwyczaić - odpowiedziałam, wstając z miejsca. - Masz może ochotę na filiżankę herbaty, Rolando?
- Dlaczego jesteś taka formalna? Nawet przy mnie to robisz - mruknęła łapiąc mnie za rękę i powstrzymując przed pójściem do malutkiej kuchenki.
Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, a w brzuchu poczułam przyjemne zawirowania. To był chyba pierwszy raz, kiedy tak otwarcie mnie dotknęła. Do tej pory były to tylko nieznaczne przypadkowe muśnięcia, wywołujące rumieniec na mojej twarzy.
Nim się obejrzałam, moja towarzyszka wstała i zbliżyła się do mnie na tyle, że byłam w stanie policzyć każdy najmniejszy pieg na jej nosie. Wprawiło mnie to w takie osłupienie, że nie byłam nawet w stanie się cofnąć. Poczułam, jak kładzie dłoń na moim policzku i zaczyna go gładzic.
- Jesteś taka piękna, Minerwo - westchnęła, a motyle w moim brzuchu urządziły sobie jakiś dziwaczny dziki taniec.
- Rolando, co ty wyprawiasz? - zdołałam wykrztusić, modląc się w duchu, żeby nie przestawała.
- Nie zaprzeczaj, coś między nami iskrzy. Było tak odkąd się poznałyśmy. Nie zaprzeczaj i nie przerywaj, proszę - szepnęła, kiedy już otworzyłam usta, żeby rzucić coś w stylu „musiałaś się pomylić”. - Kiedy tylko cię zobaczyłam, wiedziałam, że musisz być moja. Nawet nie wiesz, jaka byłam szczęśliwa, kiedy dostałam tę posadę. Prawie skakałam ze szczęścia, kiedy przydzielono mi komnaty naprzeciw twoich. Ale ty mnie unikałaś - powiedziała, ze smutkiem spuszczając głowę. Miałam ochotę krzyknąć, że to nieprawda, że szukałam tylko okazji, żeby się z nią spotkać. Jednak najgłośniej chciałam wyznać, że ją kocham i że nie mogę bez niej żyć. Nie zrobiłam tego, stałam sztywno i patrzyłam na nią bez słowa. Czekałam na to, co powie. - Nawet nie wiesz, jak cierpiałam. Nie mogłam jeść i spać, bo myślałam tylko o tobie. O tym twoim surowym, karcącym, ale tak seksownym wzroku. Powstrzymywałam się, żeby cie nie dotknąć, nie speszyć. Miałam wrażenie, ze im bardziej cię gonie, tym bardziej uciekasz. Ale dzisiaj już nie wytrzymałam, musiałam cię dotknąć, nawet jeśli odwrócisz się ode mnie, nawet jeśli nie będziesz chciała mnie już oglądać.
- Rolando... - wychrypiałam, dotykając jej twarzy. Nie potrafiłam już ukrywać tego uczucia, musiałam jej powiedzieć, że się myli. - Kocham cię, kocham cię od momentu, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam.
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś?
- Bałam się, że mnie odrzucisz. Ja...
- Głupiutka - mruknęła Hooch, wpijając sie w moje usta. Nie zdążyłam zareagować, nie wiedziałam, kiedy wpiłam się w jej usta z namiętnością o jaką sama siebie nie podejrzewałam. Zarzuciłam jej ręce na szyję, a nasze języki rozpoczęły dziki taniec. Poczułam, jak jej ręce oplatają mnie w talii, by po chwili zsunąć się niżej i ścisnąć moje pośladki. Westchnęłam wprost w jej usta, co potraktowała jako zachętę, przyciągając mnie bliżej i wędrując rękoma pod moja bluzkę.
Pamiętam, że w tamtym momencie przez głowę przeszła mi myśl, że to dobrze, że założyłam mugolski strój, nie szaty czarodziejów. To zabawne, ze człowiek po takim czasie pamięta takie szczegóły; umykają nam ważniejsze rzeczy, a takie błahostki zapadają w pamięć.
- Mam przestać? - szepnęła wprost do mojego ucha, a mnie przeszedł dreszcz, gdy poczułam jej oddech na mojej szyi. Odchyliłam głowę, ułatwiając jej dostęp do niej i westchnęłam mimowolnie, kiedy zaczęła całować zgięcie mojej szczęki.
- Nie… błagam... - poczułam, że jej pocałunki stają się coraz gorliwsze, a usta wędrują coraz niżej. Powoli zaczęła rozpinać guziki mojej bluzki, by po chwili odrzucić ją w daleki kąt pokoju.
- Jaka ty jesteś piękna - szeptała namiętnie, doprowadzając mnie do wrzenia.
Nigdy jeszcze się tak nie czułam, pierwszy raz ktoś sprawił, ze nie mogłam mu się oprzeć, że nie mogłam przestać.
Rolanda zdjęła mój stanik i językiem zaczęła kreślić kola wokół moich sutków; poczułam mimowolny skurcz w okolicach podbrzusza i wygięłam się w łuk, zachęcając ją do dalszych pieszczot. Podczas, gdy jej język kontynuował swój dziki taniec, ręka schodziła coraz niżej, aż do zapięcia moich spodni. Wkrótce także i one znalazły się w bliżej nieokreślonym miejscu, a ja stałam przed moją ukochaną jedynie w majtkach.
Usiadłam na łóżku tak, że moja twarz znalazła sie na tej samej wysokości, co jej. Ujęłam ją w dłonie i pocałowałam, a Hooch natychmiast oddała pocałunek, przygryzając lekko moją wargę. Wsunęła język w moje usta, pobudzając mnie do działania. Po chwili odsunęłam się od niej lekko i jednym wprawnym ruchem ściągnęłam jej koszulę, by następnie rozpiąć stanik i odrzucić go jak najdalej. Rolanda lekko rozsunęła nogi, dając mi do zrozumienia, żebym pozbyła się także jej spodni. Nie musiała mi tego powtarzać - byłam tak rozpalona, że nie zdawałam sobie do końca sprawy z tego, co robię. Pociągnęłam ją za sobą na łóżko.
Kiedy położyła się obok mnie, znów ją pocałowałam, jednak ona miała ochotę na coś innego - znów zaczęła zjeżdżać językiem coraz niżej, wzdłuż mojego ciała. Co rusz przechodziły mnie dreszcze, a kiedy jej język ponownie znalazł się przy moim sutku, nie wytrzymałam i przyciągnęłam jej twarz bliżej moich piersi. To dało jej bodziec do śmielszych zabaw - zsunęła się jeszcze niżej, aż wkrótce jej głowa znalazła się miedzy moimi nogami. Złapała moje majtki i gwałtownym ruchem zdarła je ze mnie.
Kiedy poczułam jej język na mojej łechtaczce, zaczęłam się wić i skamleć z rozkoszy, prosząc ją o więcej. Nie trzeba było jej dłużej powtarzać. Włożyła we mnie jeden palec, a ja wyszłam jej na spotkanie. Wkrótce poczułam w sobie następny, a język na mojej łechtaczce zaczynał szaleć jeszcze bardziej. Tego było już dla mnie za dużo. Poczułam gwałtowne skurcze w moim podbrzuszu, krzyknęłam cicho i opadłam na materac. Nigdy nikt jeszcze nie dał mi takiej rozkoszy jak ta kobieta. Przytuliła się do mnie i wyszeptała wprost do mojego ucha: "Kocham cię, moja piękna". To była ostatnia rzecz, jaką usłyszałam przed zaśnięciem.

18 komentarzy:

  1. Moją opinię już w sumie znasz ^^ Na początku myślałam, że chodzi o Hermionę... potem tylko coś mi ten Albus nie pasował. Domagam się więcej tego typu parringów ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chetnie jeszcze cos napisze, ale poki co nie mam jeszcze pomyslu o jakiej parze;)

      Usuń
    2. Haha, ja też tak pomyślałam xD

      Usuń
  2. Hej :) Dziękuje za komentarz na blogu, poprawiłaś mi humor :D
    Co do miniaturki... Nawet nie wiem, co napisać :D hahah Piszesz bardzo dobrze, uwielbiam Twój styl! Masz taki lekki i miły sposób pisania, bardzo miło się czyta.
    Miniaturka podobała mi się, ogólnie nie czytam takich parringów, jednak do tej nie mam żadnych zarzutów. Czekam na więcej! :D
    Pozdrawiam serdecznie,
    czarna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam prośbę. Czy mogłabyś proszę wyłączyć weryfikację obrazkową? :)

      Usuń
    2. Kurcze! Na tym blogu zapomnialam wylaczyc. Sama mnie to denerwuje, a tu taka gafe strzelilam.

      Usuń
  3. Pierwszy raz spotykałam się z tym parringiem, nawet o nim nigdy nie pomyślałam! Jestem w pozytywnym szoku, gdyż czytałam tę miniaturkę, aż nagle musiałam smutno stwierdzić, że to koniec...
    Bardzo podoba mi się to, że pokazałaś surową nauczycielkę transmutacji w całkowicie innej odsłonie! Świetnie się w nią wczułaś, więc wielkie gratulacje! Poznajemy tu McGonagall w całkowicie innej odsłonie.
    Co do sceny erotycznej, to nie była ona nachalna, opisy nie były obrzydliwe, więc tu jest wielki plus. :) Czytałam mnóstwo opowiadań, gdzie opisany seks po prostu mnie odstraszał.
    Czekam na kolejną miniaturkę, no i oczywiście chciałabym zobaczyć Lucjusza i Narcyzę, bo uwielbiam tą parę.
    Zapraszam także serdecznie do siebie. :)
    http://lucius-narcissa-malfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za mile słowa! Ciesz się, ze nie wyszło mi to zbyt nachalnie. Także czytałam takie opowiadania i bałam się, ze powielę ten błąd.

      Usuń
  4. jestem w szoku! serio! pomysł bardzo oryginalny... całość po chwili, może dwóch zaskoczenia bardzo mi się podoba... sceny erotyczne wyszły ci swobodnie, nienachalnie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha! McGonagall i Hooch! Tego się nie spodziewałam! Umbidge? Pomfrey? Już nawet Trelawney brałam pod uwagę! Ale Hooch?! Hahah! Oczywiście śmieję się z szoku, bo miniaturka jest cudowna! Pisz więcej takich miniaturek! Napiszesz miniaturkę Tomione( Tom Riddle x Hermiona) albo Draluna ( Draco x Luna)??? Fajnie by było gdyby Ci się udało bo to moje ulubione paringi ^.^
    Zapraszam do sb i zachęcam do zostawienia w spamowniku zamówienia na miniaturki. Pozdrawiam i życzę weny! Dem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisze;) Tylko muszę się uporać z kilkoma innymi, które zaczęłam pisać. Ciesze się, ze Ci się spodobało! Milo mi to czytać;)

      Usuń
  6. JEJEJEJJEJEJJEJJEJEJEJJE! Moje marzenie zostało zrealizowane! *-* Świetna miniatrurka! Ty to masz łeb :3 Według mnie zrobiłaś to po mistrzowsku- nic dodać nic ująć :D
    Jeszcze raz dzięki ci! :D

    http://dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com/
    Pozdrawiam, chyba wiesz kto :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, postawiłaś przede mną niemałe wyzwanie. Cieszę się, ze jednak się spodobało;)

      Usuń
  7. Wiesz nie jestem fanką homoseksualnych miniaturek, albo opowiadań. Miałam ochotę wyjść, jak się skapłam. Ale dobrze, że tego nie zrobiłam. Wciągło mnie to, jeszcze nie czytałam tego rodzaju pairingu. ;D Jesteś świetna i wiedz, że gdyby nie twój geniusz to odpuściłabym to sobię.
    Uważaj, bo jeszcze przyczynisz się do niżu demograficznego. Hahaha, żartuję.
    A tak ogl to jestem tolerancyjna, do nikogo nic nie mam jak co.
    Jak dla mnie wszystko wyszło git.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa:) To wiele dla mnie znaczy.

      Usuń
  8. Scena erotyczna ze Snapem wyszła ci 100000 razy lepiej, no ale sam pomysł ciekawy.
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem;) Tez jestem bardziej zadowolona z tamtej;) Scena miedzy McGonagall i Hooch byłą pierwszą sceną erotyczną, jaką napisałam;) Łatwiej tez pisać sceny erotyczne miedzy kobietą a mężczyzną, niż między dwoma kobietami.

      Usuń