- Gdzie jesteś?
- Dokładnie tam, gdzie mnie zostawiłeś.
W każdym dużym mieście, znajduje się miejsce, które wszyscy omijają szerokim łukiem. Miejsce niebezpieczne, mroczne i obskurne. Zazwyczaj jest ono niezamieszkane- opuszczony magazyn, stary sklep, który w zamierzchłej przeszłości był jednym z modniejszych punktów miasta czy nawet wyludniona, waląca się kamienica.
W Londynie także znajdował się taki obiekt, jego nazwę znał każdy, jednak mało, kto tam bywał. Kiedy mówiono o nim, szeptano bądź wzdrygano się mimowolnie. Znajdowało się ono na odległym końcu jednej z najbardziej znanych ulic miasta. Kiedyś mieścił się tam dobrze prosperujący klub- Kaliber, wtedy miejsce to było oświetlone i tętniące życiem. Jednakze zmarł właściciel rzeczonego budynku, a jako, że nie miał wspólników ani nawet spadkobierców- klub zamknięto. Wykorzystało to szemrane towarzystwo Londynu- narkomani, pijacy i bezdomni, którzy urządzili tam sobie tymczasowe, darmowe schronisko. Niedługo po tym mieszkańcy King's Street, zaczęli skarżyć się na uciążliwych i niezbyt schludnych sąsiadów, a Kaliber stał się obszarem częstych wizyt policji. Nie spłoszyło to "domowników"- zabili oni okna, strzaskali lampy w pobliżu i ukrywali się dalej. Stróżom prawa znudziła się zabawa w kotka i myszkę, pozostawili, więc sprawy własnemu biegowi.
Byłby to zapewne koniec i klub stałby się jedynie kolejnym czarnym punkcikiem na mapie, obszarem urzędowania złych typków, gdyby nie pewne tajemnicze zdarzenia. Pojedynczy wielbiciele narkotyków i alkoholu zaczęli znikać w nieznanych okolicznościach i jeśli wracali, nie byli już tymi samymi ludźmi. Wszędzie widzieli niebezpieczeństwo, popadali w obłęd i sami popełniali samobójstwa. Nazwę Kaliber zaczęto wymawiać z coraz większym strachem, a pobliskie kamienice zaczynały się wyludniać. Nikt już nie pamiętał jak klub wyglądał za czasów świetności- zapomniano o czerwonych, neonowych napisach, informujących o promocji na piwo czy drinki i wielkich plakatach, przedstawiających Gwiazdę Wieczoru.
Pewnego dnia sprawę tę postanowił zbadać młody Gryfon. Nie powodowało nim żadne szlachetne uczucie- nie chciał pomóc mieszkańcom, ani wyjaśnić zagadki zniknięć sprzed lat. Wiedział, albo raczej przeczuwał, kto może zamieszkiwać budynek i miał nadzieję spotkać się z tą osobą. Dokładnie przemyślał czas wizyty, nie chciał niemiłych niespodzianek. Oczywistym było, że każdy najmniejszy błąd może go kosztować, w najlepszym wypadku, poważne okaleczenie.
Słyszał sporo o tym nieciekawym miejscu, można powiedzieć, że po mieście krążyły legendy na ten temat. Jednak to, co zobaczył przerosło jego najśmielsze oczekiwania- tynk odpadał od ścian, gdzieniegdzie widać było rozlegle czerwone plamy, które po dłuższych oględzinach mężczyzna sklasyfikował, jako krew, ponadto wszędzie leżały szkielety zwierząt- kotów, a nawet psów. 'Czyli wrócił do swoich dawnych nawyków' pomyślał śmiałek, podchodząc bliżej drzwi.
Ostrożnie dotknął czarnej od kurzu klamki i wszedł do środka. Wnętrze klubu prezentowało się znacznie gorzej niż mogłoby wyglądać z zewnątrz. Na podłodze leżały porozrzucane sprzęty, zniszczone meble i poszarpane ubrania. Mężczyzna rozejrzał się wokół i jego spojrzenie padło na schody. Wszechobecna warstwa kurzu była widocznie cieńsza na odcinku od drzwi do schodów. Powoli i bardzo ostrożnie wszedł na wyższe piętro.
Był tam tylko jeden wielki pokój, gdzie kiedyś rozgrywano partyjki pokera. Teraz stół zniknął, a na jego miejscu leżał wyniszczony materac. Znajdował się w centralnej części pomieszczenia i gdyby nie był potargany, ciężko byłoby go dostrzec na ubłoconej i zakurzonej podłodze. Jeszcze trudniej było zauważyć leżąca na materacu postać- mężczyznę w obdartych i brudnych szatach. Leżał zwinięty w kłębek, przez co sprawiał wrażenie mniejszego niż był w rzeczywistości. Spał spokojnie, wyraźnie zmęczony. Nic dziwnego, w końcu w nocy miał sporo zajęć.
- Witaj Luniaczku- powiedział gość głębokim głosem. Mężczyzna, który był adresatem wypowiedzi, ocknął się gwałtownie i rozejrzał szybko wokół siebie. Kiedy jego wzrok padł na osobę stojąca w drzwiach, skrzywił się mimowolnie. Nie spodziewał się gości, a już tym bardziej nie jego.
- Co cię tutaj sprowadza Syriuszu?- powiedział spokojnie, ale w jego wypowiedzi czaiła się groźba. Słysząc to, jego towarzysz, roześmiał się dźwięcznie. Nie spodziewał się miłego powitania, ale miał nadzieję na coś lepszego.
- Ty.
- Ja? Przecież mówiłem Ci, żebyś dał mi spokój. Żebyś mnie nie szukał.
- Mówiłeś i co z tego? Mam gdzieś to, co mówisz. Myślisz, że jak się czułem przez te dwa lata? - krzyknął Syriusz, zbliżając się do Lupina. Na twarzy mężczyzny widać było skrywaną od dawna złość. Tak długo szukał swojego dawnego przyjaciela i po co? Żeby ten miał do niego pretensje? Żeby go wypędził? Po tym wszystkim, co razem przeszli?
- Nie chcę Cię widzieć! Zrozum! Nie po to wyrzekłem się wszystkiego, żeby teraz wrócić!
- Ale dlaczego nas zostawiłeś? Przecież nie przeszkadza nam, że jesteś wilkołakiem! Jesteś nieszkodliwy!
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi- odpowiedział ze smutkiem mężczyzna. Ta wizyta urzeczywistniła jego najgorsze obawy. Tyle zajęło mu zakamuflowanie się w tym miejscu- musiał długo szukać, badać i przede wszystkim słuchać. W końcu udało mu się ułożyć wszystko, zapomnieć o nich, chociaż w małym stopniu. Ale nie, musiał się zjawić Black.
Kiedy postanowił dwa lata temu uciec, nie było miejsca, w którym mógłby się schronić. Jego rodzice dawno umarli, a ich dom został zniszczony. Nie chciał mieszkać u nikogo z Hogwartu, chciał się całkowicie odciąć od znajomych i przyjaciół. Wtedy trafił na ślad Kalibra. Od dawna krążyły plotki, że w tym klubie czai się coś nieludzkiego i złego. Przez ponad dziesięć lat nikt się tutaj nie zbliżał. Postanowił wykorzystać ten fakt. Szybko okazało się, że nawet, jeśli ktoś wcześniej zamieszkiwał to miejsce, dawno się wyniósł. Lupin natrafił na ślady po dawnych lokatorach- wilkołakach. Najwidoczniej to oni przestraszyli dzikich lokatorów, niegdyś zamieszkujących to miejsce.
Postanowił, że to będzie jego nowy dom. Nie było mu łatwo- bał się pełni- jednak pomagał mu fakt, że nikt nie zbliżał się do tego miejsca. Kiedy tylko nadciągała przemiana, zamykał się w piwnicy i tam szalał. Kilka razy zdarzyło mu się wyjść na zewnątrz, na szczęście, pod rękę napatoczyły mu się tylko bezdomne psy i koty. Do tej pory miał dreszcze na myśl, co mogłoby się stać, gdyby spotkał go jakiś człowiek. A teraz, co? Wszystko legło w gruzach. Przez Niego.
- Więc powiedz o co chodzi, bo nie wiem. Nie rozumiem tego wszystkiego.
- Nie rozumiesz? Nie rozumiesz?!- krzyknął Remus, podrywając się na nogi. Wspomnienia minionych lat wróciły do niego ze zdwojona siłą.
Pierwsze jego wspomnienie pochodziło z czasów, kiedy jeszcze był zwykłym człowiekiem- siedział w ogrodzie z rodzicami i jadł lody. Byli szczęśliwa rodziną- mama, tata i syn, dla którego byliby w stanie poświecić wiele. Ale pewnego dnia, a raczej nocy, wszystko się zmieniło. Cały ten idylliczny świat się zawalił, a jego życie nigdy nie było już takie samo.
Wilkołak- Fenrir Greyback- ugryzł go i zamienił w swojego pobratymcę. Wszystko z powodu głupiej zemsty. Od tamtej pory nie mógł bawić się i rozmawiać z innymi dziećmi- żeby tylko przez przypadek nie wyjawć sekretu. Mimo że był czarodziejem, rodzice zapowiedzieli mu, że wilkołaków nie przyjmują do Hogwartu. Do końca życia miał być zamknięty w domu i udawać, że nie istnieje. Wtedy pojawił się Dumbledore- przyszedł do ich mieszkania, jakby nigdy nic. Wiedział, co się stało i chciał pomoc- znalazł sposób, żeby Remus nie musiał rezygnować z Hogwartu.
Tak zaczęła się jego największa przygoda. Przygoda, która trwała siedem lat. To był najszczęśliwszy okres w jego życiu- w szkole poznał ich- Syriusza, Jamesa i Petera. Zostali jego przyjaciółmi, zaufali mu, wreszcie poczuł się wolny- był człowiekiem. Wkrótce zdał sobie sprawę, że jest zdrajcą i kłamcą, nie powiedział im, kim jest, co mu dolega.
Oni jednak dowiedzieli się wszystkiego sami i nadal chcieli być jego przyjaciółmi. Nie odtrącili go, tylko zaczęli wspierać, pomagać. Dla niego stali się animagami, by móc spędzać razem czas podczas przemian. Dzięki temu jego dolegliwość stała się bardziej znośna, a życie piękniejsze. Zaczął się zmieniać i nim sam to zauważył, zakochał się. Była to jednak miłość nieodwzajemniona i to chyba w najgorszy możliwy sposób, a obiekt jego westchnień stał tuż przed nim. Ze wszystkich osób na świecie musiał zakochać się właśnie w nim. W tym zadufanym w sobie, wiecznym podrywaczu.
Od kiedy tylko pamiętał Syriusza otaczało grono wielbicielek- oddanych mu bez reszty, jednak całkowicie ignorowanych przez chłopaka. W piątej klasie, Black postanowił jednak, że czas znaleźć sobie dziewczynę. Zaczął się umawiać na randki i okazywać czułość swoim wybrankom w każdym możliwym miejscu. Początkowo Lupinowi to nie przeszkadzało, traktował bruneta jak przyjaciela, jednak z biegiem czasu zakochał się w nim, a każdy pocałunek, który widział, był jak szpilka wbijana prosto w serce. Pod koniec szóstej klasy nie mógł już tego wytrzymać.
Wtedy jednak stało się najgorsze- Blacka zauroczyła Dorcas. Szybko zaczęli się umawiać, a związek ten, w przeciwieństwie do poprzednich zapowiadał się dość poważnie. Syriusz nie potrafił mówić o nikim innym i ciągle pytał się swoich przyjaciół o rady w sprawie dziewczyny. Remus nie wytrzymał- tuż przed zakończeniem Hogwartu uciekł i schronił się w Londynie. Nie chciał już więcej widzieć swojego ukochanego, pragnął o nim zapomnieć i żyć dalej. Może i było to nędzne życie, ale niczego lepszego nie mógł oczekiwać- był przecież wyrzutkiem i marginesem społecznym.
- Gdzie byleś przez cały ten czas? Ukrywałeś się tutaj?
- Nie przez cały czas.
- Więc?- spytał napastliwym tonem Syriusz, a jego rozmówca już wiedział, że nie ma sposobu, żeby wywinąć się od odpowiedzi. Tylko jak mógł mu to wszystko wyjaśnić?
- Cóż...- westchnął Lupin- to nie takie proste do wyjaśnienia. Nie wiem nawet, od czego zacząć.
- Może od początku?
- Nadal jesteś z Dorcas?- zapytał nagle wilkołak. Po zdziwionym wzroku swojego rozmówcy, łatwo wywnioskował, że mężczyzna nie spodziewał się tego pytania.
- Nie... Od kiedy odszedłeś nie jestem z nikim.
- Od kiedy odszedłem? Co to ma do rzeczy?
- Nieważne. Nie o tym mieliśmy mówić. Dlaczego uciekłeś?- naciskał Syriusz.
- Słuchaj uważnie, bo dwa razy powtarzać nie będę- odparł mężczyzna, lekko się rumieniąc. Skoro miał mu wszystko wyjaśnić, musiał zrobić to szybko, a później się schować, uciec jak najdalej.- Uciekłem przed tobą. Zacząłem coś do ciebie czuć i odszedłem- wyrzucił z siebie to zdanie, zanim zdążył je przemyśleć. Ukrył twarz w dłoniach, żeby nie widzieć reakcji bruneta.
- Czuć... do mnie? Jesteś gejem?
- Czy to coś złego? A może nie mogę być homoseksualistą skoro jestem wilkołakiem?- warknął Remus. Uraził go ton jego towarzysza- już nie był zawstydzony, zawładnęła nim wściekłość.
- Nie o to mi chodziło- zaprzeczył szybko Black, przyjmując obronną postawę- Chodzi o to, że zawsze myślałem, o tobie, jako zatwardziałym heteroseksualiście. Przecież ciebie interesowały tylko kobiety!
- Bo interesowały. Przynajmniej do czasu. Kiedy byliśmy w szóstej klasie, przestałem zwracać na nie uwagę, a zauważyłem ciebie.
- W szóstej klasie - powtórzył głucho Łapa.
- Tak w szóstej klasie. A dokładniej jakoś w grudniu. Pamiętasz jak musieliśmy zostać na ferie, bo Potterowie mieli jakąś uroczystość rodzinną?
- Pamiętam... Jamesowi nie udało się wywinąć, ale my jakoś daliśmy radę. Biadolił nad tym chyba ze trzy tygodnie. Ciężko było wtedy z nim wytrzymać.
- Dokładnie. Wtedy się zakochałem - rzekł Lunatyk rozmarzonym głosem, jakby właśnie przypomniał sobie coś niesamowicie szczęśliwego. Szybko jednak otrząsnął się z zamyślenia i kontynuował. - Cały ten czas byliśmy skazani na siebie. Peter gdzieś znikał, a my zostawaliśmy sami. Akurat nie miałeś wtedy żadnej dziewczyny, wiec każdą chwilę poświęcałeś mnie. Poznałem cię wtedy od strony, której nigdy nie pokazywałeś. Zauważyłem, że pod tą maską chama i lekkiego gbura, kryje się całkiem wrażliwy chłopak. Twoja pewność siebie gdzieś zniknęła, a zastąpiła ją czułość, o jaką cię nigdy nie posądzałem. Szczególnie, kiedy zachorowałem po kąpieli w jeziorze. Opiekowałeś się mną, odwiedzałeś w Skrzydle Szpitalnym. Spędzałeś tak każdą wolną chwilę, w sumie zamieszkałeś tam ze mną. Ująłeś mnie tym.
- Jakie skazani? Dla mnie to miłe wspomnienia, jedne z najlepszych ferii bożonarodzeniowych Luniaczku- powiedział szczerze mężczyzna.
- Naprawdę?- zapytał Lunatyk z nadzieją w głosie. ' Głupku! On powiedział to, żebyś wrócił' skarcił się w myślach. Wiedział, że niemożliwym jest, żeby wspaniały Syriusz Black miło wspominał ferie spędzone na grach w szachy, nauce i rozmowach.
- To prawda. Świetnie się wtedy bawiłem. Nigdy się wam do tego nie przyznałem, ale męczyło mnie zainteresowanie tych wszystkich idiotek. Wtedy, wreszcie mogłem od niego odpocząć.
- Wiec o to chodzi... Myślałem... Z resztą nieważne. Znalazłeś mnie, dowiedziałeś się, o co chodzi, możesz już wracać do domu.
- Wyrzucasz mnie?
- Tak. Proszę Cię idź- szepnął Remus z błagalną nuta w głosie.
To spotkanie, mimo że było krótkie, sprawiło mu niezwykły ból, rozdrapało stare, ledwo zabliźnione rany. Tyle czasu fantazjował o tej chwili, ale w jego myślach wyglądała ona całkowicie inaczej. Marzył, że Łapa przyjdzie do niego, porwie go w ramiona i powie, że za nim tęsknił. Jednak zawiódł się- Syriusz go nie rozumiał, było jasne, że nic dla niego nie znaczy.
Lupin sam nie wiedział, dlaczego, ale jego przyjaciel go posłuchał- odwrócił się i najzwyczajniej w świecie odszedł, rzucając przez ramie: "Żegnaj Luniaczku". To pożegnanie i obojętność, z jaką wypowiedział te słowa, zabolały Remusa najbardziej. Żegnaj. Nie do zobaczenia, nie do widzenia- żegnaj. Czyli już nigdy tutaj nie wróci, już się nie zobaczą. To było ich ostatnie spotkanie. Lupin poczuł jak ogarnia go niemoc i niezmierny smutek. Opadł na materac i zasłonił twarz dłońmi. Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy, których mimo najszczerszych chęci nie potrafił zatrzymać.
Po co ten Black tutaj przylazł? Żeby zrujnować ten od dawna, cal po calu, układany spokój? Żeby namieszać mu w głowie i zrzucić w otchłań rozpaczy? Ciałem mężczyzny coraz silniej wstrząsały dreszcze, z jego gardła wyrwał się żałosny skowyt- nawet nie próbował go powstrzymać. Wiedział, że to na nic.
Obudził go szelest na dole- dobrze wiedział, że taki dźwięk jest dziwny w tym budynku. Nie wchodziły tu nawet zwierzęta, może z wyjątkiem szczurów, które liczyły na resztki z jego posiłków. Szybko zebrał się w sobie i wolno zaczął schodzić po schodach. Kiedy już znalazł się na niższym poziomie wyciągnął różdżkę i rozejrzał się wokół. W pomieszczeniu znajdowały się jedynie dwa gryzonie, które usilnie próbowały dostać się do jakiegoś pakunku zostawionego na chwiejącym się krześle.
- Wara!- krzyknął mężczyzna, odpędzając nachalne istoty od paczki. Wiedział, że ktoś musiał ją zostawić niedawno i podejrzewał, kto to mógł być. Jego serce biło jak szalone, kiedy rozrywał papier. W środku znajdowało się niewielkie pudełeczko i list w czerwonej kopercie.
Niepewny, postanowił zostawić list na koniec i zajrzał do pudełka. Na zewnątrz wysypało się kilka kopert i trzy zdjęcia. Pierwsze przedstawiało jego i Syriusza grających w szachy. Doskonale pamiętał moment, kiedy zostało zrobione. Było to na trzecim roku, kiedy uczył Blacka czarodziejskich szachów- chłopak kompletnie sobie nie radził, co rusz robiąc kompromitujące błędy i doprowadzając tym swoich przyjaciół do niepohamowanego chichotu.
Na kolejnym zdjęciu znajdował się tylko on- ubrany w szaty czarodziejów z kwiatami w ręku - szedł wtedy na spotkanie z Kate- koleżanką z Gryffindoru. Łapa uparł się wtedy, że należy uwiecznić tę chwile i kazał mu pozować jak jakiemuś idiocie. Na ostatniej fotografii nie było nikogo- Remus rozpoznał jedynie miejsce, gdzie została zrobiona- była to Wrzeszcząca Chata.
- O co chodzi z tymi zdjęciami?- mruknął sam do siebie, odkładając je na bok i porywając ze stosiku jedną z kopert. Wybrał te najbardziej pożółkłą i wyglądającą na najstarsza. Szybko rozerwał opakowanie i wyjął z środka list. Od razu rozpoznał pismo Syriusza, widział je niezliczona ilość razy. List datowany był na 20 maja 1974 roku.
Drogi Luniaczku!
Sam nie wiem, dlaczego to pisze i tak przecież nie wyśle Ci tego listu. Może robię to, żeby się komuś albo raczej czemuś wygadać. Nieważne. Nie w tym rzecz, Luniaczku. Kocham Cię i nie mogę już wytrzymać- dusi mnie to i ciągle chcę Ci o tym powiedzieć. Ale nie mogę- wiem, że Ty nie czujesz tego samego. Wiedziałem o tym od razu. Od momentu, kiedy coś do Ciebie poczułem. Było to na teście z transmutacji(wiem, że to głupie). Rozwiązałeś za mnie ten test i jeszcze się tak słodko uśmiechnąłeś. To było super. Wiesz jak było mi ciężko od tamtej pory? Śpimy w jednym dormitorium! Tyle razy wstawałem i gapiłem się na Ciebie jak spałeś. Raz nawet chwile udało mi się zdrzemnąć obok Ciebie. Kiedy tylko Cię widzę mam ochotę się do Ciebie przytulić, złapać Cię za rękę, pocałować. A Ty, co? Umawiasz się z tą głupią Kate! Spójrz na mnie! Popatrz na mnie wreszcie i zrozum, że Cię kocham!
Kocham Cię!
Syriusz
Remus oniemiał, kartka którą trzymał w dłoni upadla na podłogę. To, co przeczytał wprawiło go w osłupienie. Nigdy nie spodziewał się, że Syriusz go kochał. Zawsze byli przyjaciółmi, a za Blackiem ciągnął się wianuszek kobiet. Nie sadził, że ten może być gejem. Wiedziony ciekawością Lupin sięgnął po kolejny list- datowany rok później.
Drogi Luniaczku!
Nienawidzę Cię! Dlaczego mi to robisz? Krążę wokół Ciebie, spełniam Twoje zachcianki, a Ty mnie nawet nie zauważasz. Co muszę zrobić, żebyś zwrócił na mnie uwagę? Zacząłem się nawet umawiać z dziewczynami. Nie wyobrażasz sobie ile mnie to kosztuje... To dla mnie męka. Te dziewczyny są głupie, płytkie i nawet nie mam, o czym z nimi rozmawiać. Za każdym razem, kiedy całuję którąś z nich, wyobrażam sobie, że to Ty. Odpycham je, żeby tylko z żadną z nich nie być dłużej. Tyle razy pchały mi się same do łóżka. Ja nie korzystałem, nie potrafiłem. Chcę, żebyś to Ty był tym pierwszym i jedynym. Nie jakieś idiotki, myślące, że duże cycki i ładna buzia to wszystko. Nie chcę ich! Oddałbym wszystko, żebyś to Ty był na miejscu tych dziewczyn! Spójrz na mnie! Proszę!
Kocham Cię!
Syriusz
Mężczyzna nie wierzył własnym oczom. Osoba, którą uważał za nieosiągalną, którą kochał, czuła się przez niego zraniona. To nie Syriusz złamał mu serce, było całkowicie na odwrót. Brutalna prawda dotarła do niego ze zdwojona siłą i zwaliła go z nóg. Po raz drugi w ciągu dwudziestu czterech godzin rozszlochał się jak dziecko. Gdyby tylko wiedział o tym wcześniej, gdyby tylko Black mu powiedział, wszystko potoczyłoby się inaczej. Lupin ledwo widział przez łzy, jednak drżącą ręką sięgnął po przedostatni list z pudełka. Ten napisany został pół roku po poprzednim, zaraz po SUMach.
Lunatyku!
Wszelkie próby zawiodły. Chciałem wzbudzić Twoja zazdrość, ale to nic nie dało. Jesteś nieugięty, nic do mnie nie czujesz. To najwyższy czas, żeby dać sobie spokój, żeby o Tobie zapomnieć. Nie wiem jak to zrobić, ale chyba najlepszym rozwiązaniem będzie zabić smutki w czyiś ramionach- tak mówi James. Radzi mi, żebym o Tobie zapomniał i zwrócił uwagę na kogoś innego. Może i ma rację. Ty tylko mnie ranisz, a to co do Ciebie czuję stało się balastem, który ciągnie mnie coraz bardziej na dno. Mam nadzieje, że znajdziesz swoją miłość i będziesz szczęśliwy. To ostatni list, który do Ciebie pisze.
Żegnaj!
Syriusz
Ostatni? Przecież w pudelku był jeszcze jeden. Lupin, bez zastanowienia sięgnął po niego i natychmiast zaczął czytać.
Luniaczku najukochańszy!
Dlaczego uciekłeś? Dlaczego? Czyż nie odebrałeś mi już wszystkiego? Musiałeś odebrać mi jeszcze możliwość przebywania z Tobą? Zniknąłeś nic nikomu nie mówiąc, zostawiłeś mnie samego. To przeze mnie? Wróć! Błagam. Usunę się w cień, zniknę, tylko wróć. Oddałbym dla Ciebie wszystko: pieniądze, status, moc, życie. Kocham Cię odkąd tylko pamiętam. Nikogo innego nie było w moim życiu! Dorcas była tylko chwilowym pocieszeniem, sposobem na wzbudzenie Twojej zazdrości. Ona wiedziała, co się dzieje. Zauważyła, że moje serce należy do innego i nawet chciała mi pomoc. Teraz jest dla mnie tylko wspomnieniem o Tobie, powodem, przez który nie ma Ciebie tutaj. Pamiętam, co powiedziałeś w noc przed odejściem: "To ona jest problemem. Ona mi Ciebie odebrała". Przez chwile miałem nadzieje, że też coś do mnie czujesz, że odszedłeś, bo ona się pojawiła. Chciałem z nią zerwać. Jednak Ty ukryłeś się i pozostawiłeś mnie samego. Samego pośród pustki. Błagam Cię wróć! Bez Ciebie moje życie nie ma sensu, bez Ciebie umieram.
Kocham Cię!
Syriusz
- Co ja zrobiłem- zawył mężczyzna, zawierając w tym prostym zdaniu całe swoje cierpienie.
Był przekonany, że ucieczka była najlepszą rzeczą, jaką mógł zrobić, podczas gdy była zwyczajnym tchórzostwem. Wmawiał sobie, że jest niekochany, pokrzywdzony, a tak naprawdę on krzywdził i to najbliższą sobie osobę. Zranił Blacka bardziej niż był to sobie w stanie wyobrazić. Zrobił coś niewybaczalnego i teraz przyszło mu za to odpokutować. Stracił wszystko. Nic już nie mógł zrobić. Z rezygnacja sięgnął po czerwona kopertę. Rozerwał ja ostrożnie, jakby z czcią i zajrzał do środka. Wewnątrz była tylko mała karteczka z napisem: "teraz już wiesz.". Black nie musiał pisać nic więcej. Te trzy słowa wystarczyły za tysiąc innych.
*****
Syriusz stał przy ołtarzu, ubrany w swój najlepszy garnitur i niecierpliwie czekał na Pannę Młodą. Od kiedy James i Lily umarli, w jego życiu zagościło wiele smutku. Jednak ta chwila miała mu wynagrodzić wszystko- był to jeden z najwspanialszych dni w jego życiu.
Usłyszał charakterystyczną nuty Marszu Mendelsona i zwrócił swoją twarz w kierunku drzwi. Stała w nich ona- wyglądała przepięknie w białej sukni, opinającej jej zgrabną sylwetkę. Twarz miała odsłoniętą, a na ustach krążył szelmowski uśmiech, pełen zadowolenia. Powoli zbliżała się do ołtarza, prowadzona przez swojego ojca. Mężczyzna aż promieniował szczęściem i dumą. Nic dziwnego, jego jedyna i najukochańsza córka wychodziła za wspaniałego i oddanego jej do końca mężczyznę.
Tuż przy swoim prawym ramieniu poczuł lekkie drżenie- spojrzał w tamtą stronę i ujrzał swojego chrześniaka, któremu po policzkach płynęły łzy szczęścia. Z zachwytem wpatrywał się w swoją ukochaną, z gracją sunącą w jego stronę. Na ten widok serce Syriusza aż podskoczyło ze szczęścia. Ten oto mężczyzna, stojący obok niego miał dzisiaj poślubić miłość swojego życia. Cieszył się jego szczęściem i życzył mu jak najlepiej z całego serca.
Od kiedy zginęli Potterowie- Harry został sierotą. Black nie mógł na to pozwolić, kochał Jamesa jak brata i chciał zapewnić jego synowi prawdziwy dom. Przygarnął go i wychował na wspaniałego, dzielnego mężczyznę. Dzisiaj odebrał nagrodę za te wszystkie trudy i znoje rodzicielstwa. Cóż mogło być piękniejszego niż ta chwila? Z zamyślenia wyrwały go słowa przysięgi:
- Czy ty Harry Jamesie Potterze, bierzesz sobie za żonę tą oto Hermionę Jane Granger i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak- wyszeptał chłopak, drżącymi wargami. Łapa uśmiechnął się mimowolnie.
- Czy ty Hermiono Jane Granger bierzesz sobie za męża tego oto Harry'ego Jamesa Pottera i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak- odpowiedziała pewniej dziewczyna, uśmiechając się promiennie do swojego wybranka.
- Na mocy nadanego mi prawa, ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować Pannę Młodą- zwrócił się do rozanielonego chłopaka. Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać, z ochotą przyciągnął do siebie dziewczynę i ich usta złączyły się w pierwszym pocałunku, jako Państwo Potter. Kilka osób roześmiało się na ten widok.
- Proszę o powstanie- powiedział Syriusz i machnął różdżką, a ławki zniknęły. Ich miejsce zajęły eleganckie stoliki, a na środku uformował się złoty parkiet.
- Gratuluję Wam- zwrócił się do chrześniaka i jego wybranki.
- Dziękujemy Syriuszu- odpowiedziała Hermiona- Gdyby nie Ty, nie byłoby nas tutaj.
- Nie przypisujcie mu wszystkich zasług- usłyszał wesoły głos tuż obok swojego ucha, a czyjaś ręka oplotła go w pasie.- Też sporo pomogłem. Teraz on się pławił w blasku chwały, a ja musiałem biegać i dopilnowywać wszystkiego.
- Remusie, nie umniejszamy twoich zasług. Wiesz, jaki jest Łapa, lubi jak się łechcze jego ego- rzucił Harry, uśmiechając się promiennie i przyciągając swoją żonę jeszcze bliżej siebie. Wyglądał jakby bał się, że Hermiona za chwilę zmieni zdanie i ucieknie od niego z krzykiem.
- Trzeba było tak od razu. W każdym razie, Syriuszu lepiej się odsuńmy, bo inni też chcą im pogratulować.
- Może chodźmy do naszego stolika. Biedny Ron siedzi sam i wgapia się w plecy Luny, jak jakiś idiota. Ja usiądę z nim a Ty zaproś dziewczynę do rozmowy.
- Powinienem nazywać Cię swatką- zaśmiał się mężczyzna i pewnie ruszył w stronę blondynki. Syriusz w tym czasie usiadł obok przyjaciela swojego chrześniaka.
- Ron, głowa do góry. Panna Lovegood w końcu Cię zauważy.
- Przestań mi dokuczać. Wystarczy, że Remus chodzi za mną i się śmieję, że nie mam odwagi wyznać jej prawdy.
- Przyganiał kocioł garnkowi- mruknął Black.
- O czym rozmawiacie?- zapytała Luna rozmarzonym głosem, siadając przy stoliku.
- Ron opowiada mi, jakie to ciekawe porady miłosne daje mu Remus.
- Naprawdę? Pewnie są bardzo pomocne- powiedziała poważnie dziewczyna- w końcu jesteście już ze sobą długo. Zna się na rzeczy. Jak to w ogóle się stało, ze jesteście razem?- wypaliła, chcąc zaspokoić swoją ciekawość.
- Cóż... to długa historia. Sprowadza się do tego, że każde z nas bało się wyznać swoich uczuć. Gdybym nie uciekł pewnie do tej pory nie bylibyśmy razem.
- Phi! - prychnął Black- Gdybym cię nie znalazł i nie dał ci listów, twoja ucieczka na nic by się dała.
- Gdybym później do ciebie nie przyszedł i tak na nic by się to zdało.
- Nie przesadzaj, sam bym wtedy przyszedł jeszcze raz.
- Akurat. Znowu umniejszasz moje zasługi- roześmiał się Lunatyk, patrząc na swojego ukochanego pełnym miłości spojrzeniem.
Byli razem przeszło dwadzieścia lat, wspólnie wychowali Harry'ego. Cokolwiek teraz powiedzą nic tego nie zmieni. Młody Potter był światełkiem w ich życiu, umocnił ich związek i pomógł mu rozkwitnąć. Po śmierci Jamesa i Lily nastały ciężkie chwile- Syriusz został oskarżony o zdradę i gdyby nie starania Lupina i Dumbledore'a, pewnie do tej pory siedziałby w Azkabanie. Wszystko na szczęście się ułożyło, a oni mogli dzielić ze sobą życie- na dobre i na złe.
- Kocham Cię, mój pyszałku- szepnął Remus, składając na ustach Blacka namiętny pocałunek.
________________________
Jak Wam się podoba? Trochę koncówka mi nie wyszła... Za poprawki dziękuję Monice (miona22).
Przede wszystkim, cudowny szablon. Czytało mi się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńCo do samej miniatury, nie wiem skąd taki pomysł, ale szczerze? Ogromny plus. Nie za połączenie Lupina i Blacka, bo w sumie nie widzę ich razem, nawet po tak dobrze napisanej miniaturze, ale za tak interesujący i inny pomysł - ostatnio stykam się z Dramione, tylko, więc niezbyt mam do czego porównać.
Niemniej, uwielbiam to. Szczególnie te listy (?) do Lupina. Urocze.
Pozdrawiam! <3
Swietne :D nie czytalam jeszcze takiego pomyslu... syriusz i lupin? Moze cos w tym jest, na pewno wcesniej ktos ich juz laczyl w pare,ale dla mnie to nadal cos szalonego ^^ wychowywali razem Harry'ego? Na to tez bym nie wpadla, wielki plus za pomysly w tej miniaturce :) i, powiedzmy sobie szczerze - harry i hermiona pasuja do sieboe sto razy bardzoej, niz do swoich "ksiazkowych" partnerow.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne! Mimo iż nie lubię połączenia Syriusz x Lupin, a tym bardziej Harry x Hermiona to podobało mi się. Masz fajny styl pisania. Napiszesz jakieś Sevmione? Mam nadzieję, że tak.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie! Lady Malfoy
Hej :) Miniaturka bardzo mi się podobała! Mimo że też nie przepadam za połączeniem Remusa i Syriusza, notka została napisana wspaniale i przypadła mi do gustu ;3 Bardzo dobrze oddałaś ich emocje, szczególnie w listach Syriusza - niewiele osób to potrafi, a Ty podeszłaś do tego perfekcyjnie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że na końcu połączyłaś Harry'ego i Hermionę :D Wiem, że większość ich nie lubi, jednak ja znajduję się w mniejszości i zawszę szczerzę im kibicuje.
Czekam na kolejną miniaturkę!
Pozdrawiam i dobranoc :D
czarna
Tego się nie spodziewałam. Xd Po pierwsze: początek jest świetnie napisany, aż chce się go czytać bez przerwy! Czytałam go i zastanawiałam się o kogo chodzi. Już wiem! :D Widzę, że u ciebie będzie można często przeczytać parringi homoseksualne.
OdpowiedzUsuńBiedny Remus leżący na brudnym materacu... Powiem ci, że jest podobny jednak do geja. Xd No i te listy były piękne, aż się łza w oku zakręciła!
Harry i Hermiona? Ron i Luna? :D Dużo zmienione, ale jest to idealnie wplecione!
Czekam na więcej, przepraszam za błędy, bo piszę z telefonu.
Kolejna miniaturka homoseksualna, ale po przeczytaniu McGonagall i Hooch już nie miałam takich oporów. Fajnie się czyta i miniaturka jest bardzo ciekawa. Na początku myślałam, że Syriusz sobie znalazł ukochaną i zapomniał o Remusie. XD Mogłabyś kiedyś coś takiego napisać, że nie zawsze druga osoba tej samej płci odwzajemnia uczucia, jednak mimo wszystko bardziej lubię happy endy (pewnie dlatego, że za dużo ich czytam już mi się przejadły). Spodobały mi się listy ;c. Wzruszające.
OdpowiedzUsuńAle mogłaś moim zdaniem tą kryjówkę troszkę inną wymyślić, bo za bardzo Koliber przypomina Wrzeszczącą Chatę, dobrze, że przynajmniej opisałaś jej historię. Zazwyczaj opisy pomijam, bo są nużące, a twoje bardzo mi się spodobały.
Stwierdzam też, że may jailer ma 100% rację, że Hermiona bardziej pasuje do Harrego. Sama Rowling po wydaniu Harrego Pottera i IŚ tak myślała, pamiętam jeszcze ten wywiad. :D Jak kogoś ciekawi: http://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/j-k-rowling-o-swoim-bledzie-hermiona-powinna-byla-poslubic-harry-ego,393898.html
Pozdrowienia. Vulnera
PS. CUDO!
TO dopiero trzecia miniaturka z udziałem tej pary, którą udało mi się znaleźć :D Jest super :) Czytało się bardzo lekko i przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Aw *.* Idealne
OdpowiedzUsuńAż brakuje mi słów żeby to opisać ^.~